Strona:PL Balzac - Córka Ewy; Sekrety księżnej de Cadignan.djvu/121

Ta strona została przepisana.

Raul, człowiek mało liczący się ze światem, wyładował swą furyę w rozmowie, i był świetny. Ściany salonu napełniły się rykiem lwa, zrodzonym z przymusu którego artyści tak bardzo niezdolni są znosić. Ta wściekłość Rolandowa, iskrzenie się ducha który łamał, druzgotał wszystko, posługując się szyderstwem jak maczugą, upoiły Maryę i zainteresowały zebranie tak, jakby patrzono na byka upstrzonego chorągiewkami, szalejącego w hiszpańskim cyrku.
— Próżno wszystko walisz na ziemię, nie zrobisz pustki dokoła siebie, szepnął mu Blondet.
Te słowa otrzeźwiły Raula, przestał dawać widowisko ze swego podrażnienia. Margrabina podeszła doń ofiarując filiżankę herbaty i rzekła dość głośno aby pani de Vandenesse mogła usłyszeć:
— Jest pan doprawdy paradny; niech pan zajrzy do mnie czasem o czwartej.
Raul uczuł się obrażony słowem paradny, mimo że użyto go aby posłużyło za paszport dla zaproszenia. Zaczął przysłuchiwać się, jak ci aktorzy którzy przyglądają się sali, zamiast pamiętać iż są na scenie. Blondet zlitował się nad nim.
— Mój drogi, rzekł pociągając go do kąta, zachowujesz się w świecie tak, jakbyś był u Floryny. Tutaj nikt się nie unosi, nie robi długich artykułów; każdy rzuca, od czasu do czasu, sprytne słówko, przybiera spokojną minę w chwili gdy ma największą ochotę wyrzucać ludzi przez okno, drwi nie-