— Nie mówmy o tem, rzekła księżna. O ile nie zdołam urobić margrabiny de Cinq-Cygne, ostatecznie mogę ożenić syna z jaką córką kowala, jak zrobił ten smarkacz d‘Esgrignon!
— Czyś go kochała? spytała margrabina.
— Nie, odparła poważnie księżna. W naiwności d‘Esgrignona było coś z prowincyonalnego dudka, na czem spostrzegłam się nieco za późno, lub za wcześnie, jeżeli wolisz.
— A de Marsay?
— De Marsay bawił się mną jak lalką. Byłam taka młoda! Nie kochamy nigdy mężczyzn, którzy występują w roli guwernerów, nadto urażają nasze próżnostki. Oto niebawem trzy lata zupełnej samotności, i wierz mi, ten spokój nie miał w sobie nic przykrego. Tobie jednej ośmielę się powiedzieć, że tutaj czułam się szczęśliwą. Byłam znudzona adoracyami, zmęczona bez przyjemności, drażniona powierzchownemu wzruszeniami, którym serce było obce. Wszyscy mężczyźni których znałam wydali mi się mali, płascy, powierzchowni; żaden nie sprawił mi najlżejszej niespodzianki, żaden nie miał prostoty, wielkości, delikatności. Byłabym pragnęła spotkać kogoś, ktoby mi zaimponował.
— Czyżby z tobą było tak jak ze mną, spytała margrabina, czyżbyś, mimo chęci kochania, nigdy nie napotkała miłości?
Strona:PL Balzac - Córka Ewy; Sekrety księżnej de Cadignan.djvu/216
Ta strona została przepisana.