— Nigdy, odparła księżna, kładąc rękę ma ramieniu margrabiny.
Usiadły na prostej drewnianej ławce, pod krzakiem rozkwitłego jaśminu. Obie wyrzekły słowa uroczyste dla kobiet w ich wieku.
— Tak samo jak ty, ciągnęła księżna, wzbudziłam może więcej miłości niż inne kobiety; ale, wśród tylu przygód, czuję to, nie poznałam szczęścia. Popełniłam dużo szaleństw, ale miały one cel, a ten cel oddalał się w miarę jak się posuwałam! W zestarzałem mojem sercu czuję niewinność której nikt nie uszczknął. Tak, pod tyloma doświadczeniami, spoczywa pierwsza miłość którą możnaby obudzić; tak samo jak, mimo tylu skaz i udręczeń, czuję się młodą i ładną. Można kochać nie będąc szczęśliwą, można być szczęśliwą i nie kochać; ale kochać i posiąść szczęście, skojarzyć te dwie olbrzymie rozkosze, to cud. Ten cud nie ziścił się dla mnie.
— Ani dla mnie, rzekła pani d‘Espard.
— Prześladuje mnie w mojem schronieniu okropny żal: bawiłam się, ale nie kochałam.
— Cóż za nieprawdopodobny sekret! wykrzyknęła margrabina.
— Och, droga, odparła księżna, takie sekrety możemy powierzyć tylko sobie wzajem: nikt, w Paryżu, nie uwierzyłby nam.
— I, rzekła margrabina, gdybyśmy nie przekro-
Strona:PL Balzac - Córka Ewy; Sekrety księżnej de Cadignan.djvu/217
Ta strona została przepisana.