ani może zbyt daleko ad nas, zbyt zajęci, a my zbyt puste, zbyt rozbawione, zbyt pochłonięte...
— Ach! nie chciałabym jednak rozstać się ze światem, nie poznawszy rozkoszy prawdziwej miłości, wykrzyknęła księżna.
— Budzić miłość, to nic, rzekła pani d‘Espard: chodzi o to, aby ją czuć. Znam wiele kobiet, które są jedynie pretekstem uczucia, zamiast być równocześnie jego przyczyną i skutkiem.
— Ostatnia namiętność jaką wzbudziłam, to była święta i piękna rzecz, rzekła księżna: miała przyszłość. Przypadek dał mi w ręce, tym razem, owego genialnego człowieka, do którego mamy prawo, a którego tak trudno pochwycić, ponieważ więcej jest ładnych kobiet niż geniuszów. Ale dyabeł wmięszał się w tę sprawę.
— Opowiedz, droga, to coś dla mnie zupełnie nowego.
— Spostrzegłam się na tej pięknej miłości dopiero w zimie 1829 r. Co piątek, w Operze, widziałam w parterowych krzesłach młodego człowieka lat około trzydziestu, przybyłego tam dla mnie, zawsze w tej samej stalli, wpatrującego się we mnie oczyma z płomienia, ale często zasmuconego oddaleniem między nami, lub może też i brakiem wszelkiej nadziei.
— Biedny chłopiec! kto kocha, robi się bardzo niemądry, rzekła margrabina.
Strona:PL Balzac - Córka Ewy; Sekrety księżnej de Cadignan.djvu/221
Ta strona została przepisana.