gotowa rzucić się do nóg człowieka, któryby mnie pokochał szczerze i na zawsze! I ot! czyż świat-by mnie nie potępił? A mimo to, czy dwadzieścia lat cierpień nie usprawiedliwiłoby dziesięciu lat jakie mam jeszcze przed sobą, oddanych czystej i świętej miłości? To się nie stanie, jestem tylko na tyle głupia aby uszczuplać moje zasługi w oczach Boga. Dźwigałam ciężar dnia i żar spiekoty aż do wieczora, dopełnię swego trudu i zyskam nagrodę...
— Cóż za anioł! pomyślał d‘Arthez.
— Zatem, nigdy nie miałam żalu do księżnej d‘Uxelles, iż bardziej kochała p. de Maufrigneuse, niż tę oto biedną Dyanę. Matka widywała mnie bardzo mało, zapomniała o mnie; ale postąpiła sobie źle wobec mnie, jako kobieta wobec kobiety; a to co jest złe w stosunku kobiety do kobiety, staje się straszne ze strony matki wobec córki. Matki, które prowadzą takie życie jak księżna d‘Uxelles, trzymają córki zdala od siebie, weszłam tedy w świat na dwa tygodnie przed zamężciem. Osądź pan mą niewinność! Nie wiedziałam nic, byłam niezdolna przeniknąć tajemnicę tego związku. Miałam ładny majątek; sześćdziesiąt tysięcy renty w lasach, których rewolucya zapomniała czy nie mogła sprzedać, przynależnych do pięknego zamku Anzy[1]; p. de Maufrigneuse był przywalony długami. Jeżeli, później, zrozumiałam co to znaczy mieć długi, wówczas nadto byłam nie-
- ↑ Muza z zaścianka.