jednego z najbogatszych bankierów w Paryżu; barona de Nucingen, Natana, lady Dudley, dwóch modnych sekretarzy ambasady, i kawalera d‘Espard, jedną z najbardziej głębokich osobistości tego salonu, sprężynę polityki swej bratowej.
Śmiejąc się, Maksym de Trailles zagadnął d‘Artheza:
— Bywa pan często u księżnej de Cadignan?
D‘Arthez odpowiedział suchem skinieniem głowy. Maksym de Trailles[1] był to rzezimieszek wyższej kategoryi, bez czci i wiary, zdolny do wszystkiego, rujnujący kobiety które się doń przywiązały, każący im zastawiać dla siebie dyamenty, ale pokrywający to postępowanie błyszczącym pokostem, urokiem manjer i piekielnym dowcipem. Budził u całego świata jednaki lęk i wzgardę, ale, ponieważ nikt nie był dość odważny aby mu okazać co innego niż najdworniejszą uprzejmość, nie mógł spostrzedz się na tem lub udawał iż się nie spostrzega. Hrabiemu de Marsay zawdzięczał ostatni szczebel wywyższenia jaki mógł osiągnąć. De Marsay, który znał Maksyma oddawna i na wylot, odgadł w nim talent do niejakich sekretnych i dyplomatycznych funkcyj które mu powierzał, i z których tamten wywiązywał się znakomicie. D‘Arthez był, od roku, na tyle wmięszany w sprawy polityczne aby znać do gruntu tę oso-
- ↑ Ojciec Goriot.