piła reakcya, radość omal nie zdławiła szczęśliwej Dyany; niema bowiem istoty, któraby nie znalazła więcej siły dla zniesienia zmartwienia, co dla oparcia się nadmiernemu szczęściu.
— Danielu, spotwarzono mnie i ty mnie pomściłeś! wykrzyknęła podnosząc się i otwierając mu ramiona.
W głębokiem zdumieniu jakie sprawiło mu to odezwanie którego korzenie były dlań niewidzialne, Daniel pozwolił sobie ująć głowę pięknemi rękami; księżna ucałowała go nabożnie w czoło.
— Jakim cudem pani wie...
— O dudku genialny! czyż nie widzisz, że kocham cię do szaleństwa?
Od tego dnia, nie było już mowy o księżnej de Cadignan ani o d‘Arthezie. Księżna odziedziczyła po matce jakiś majątek, spędza lato z wielkim pisarzem w swojej willi w Genewie, i wraca na kilka zimowych miesięcy do Paryża. D‘Arthez pokazuje się tylko w Izbie, a utwory jego stały się niezmiernie rzadkie. Czy to rozwiązanie? Tak, dla ludzi umiejących czytać; nie, dla tych, którzy chcą wszystko wiedzieć.