Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/114

Ta strona została przepisana.

wówczas niktby mi nic nie dał, jeszczebym oberwał szturchańce.
— Religja powinnaby zacząć od tego, żeby mu dać spodnie, drogi proboszczu, rzekł Blondet. Alboż w waszych misjach nie uciekacie się do takich sposobów aby sobie zjednać dzikich?
— Rychło sprzedałby odzież, odparł pocichu ksiądz Brossette, a ja nie mam pensji któraby mi pozwoliła na takie interesy.
— Ksiądz proboszcz ma słuszność, rzekł generał patrząc na Muchę.
Polityka chłopca polegała na tem aby udawać że nic nie rozumie, kiedy słuszność była po przeciwnej stronie.
— Inteligencja malca dowodzi, że on umie odróżniać dobre od złego, dodał hrabia. Jest w tym wieku że mógłby pracować, a myśli tylko o tem aby bezkarnie popełniać szelmostwa. Strażnicy znają go dobrze!... Zanim byłem merem, on już wiedział, że właściciel będący świadkiem przestępstwa popełnionego na jego gruncie, nie może sporządzić protokółu, i pasał bezczelnie na mojej łące swoje krowy, nie ruszając się kiedy mnie widział, gdy teraz zmyka!
— Och, to bardzo źle, rzekła hrabina, nie trzeba brać cudzej własności, moje dziecko...
— Proszę paniusi, trzeba jeść, dziadek daje mi więcej kuksów niż chleba, a od bicia po gębie strasznie przychodzi apetyt!... Kiedy krowy mają mleko, doję z nich trochę, to mnie krzepi... Czy