Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/119

Ta strona została przepisana.

Blondet spojrzał ukradkiem na księdza Brossette, a spojrzenie jakiem młody ksiądz mu odpowiedział, przekonało dziennikarza, że jego podejrzenia co do rządcy były u proboszcza pewnością.
— Oszacowałeś pan, kochany Sibilet, rzekł generał, to co nam kradną chłopi na czwartą część dochodu, prawda?
— O wiele więcej, panie hrabio, odparł rządca. Pańscy biedni otrzymują od pana o wiele więcej niż państwo wymaga od pana. Taki mały hultaj jak Mucha zbiera dwie półćwierei dziennie. A staruszki, któreby państwo wzięli za konające, odzyskują w epoce kłosków zwinność, zdrowie, młodość. Może pan być świadkiem tego cudu, rzekł Sibilet zwracając się do Blondeta, za sześć dni zaczną się zbiory, opóźnione lipcowemi deszczami. Żyto zaczniemy ciąć w przyszłym tygodniu. Nie powinnoby się puszczać na kłoski inaczej, niż ze świadectwem ubóstwa wydanem przez mera, a zwłaszcza gmina powinna dozwalać kłosków na swoich gruntach jedynie ubogim; ale gminy jednego okręgu chodzą na kłoski do drugiego, bez świadectwa. Jeżeli mamy sześćdziesięciu biednych w gminie, przyłączy się do nich czterdziestu próżniaków. Wreszcie nawet osiadli gospodarze porzucają swoje zajęcia, aby wychodzić na kłoski i buszować w winie. Tutaj wszyscy ci ludzie zbierają trzysta półćwierci dziennie, zbiory trwają dwa tygodnie, to znaczy w okręgu przepada cztery tysiące pięćset półćwierci. Tak więc, kłoski przedstawiają więcej