Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/125

Ta strona została przepisana.

Nikt nie przerwał staremu Fourchon którego wymowa widocznie płynęła z butelki: zrazu Sibilet chciał mu przerwać, ale gest Blondeta powściągnął administratora. Proboszcz, generał i hrabina zrozumieli ze spojrzenia pisarza, że on chce na żywym materjale zbadać kwestję pauperyzmu, a może znaleźć odwet na starym Fourchon.
— A jak wy rozumiecie wychowanie Muchy? Co czynicie, aby go uczynić lepszym od waszych córek?... spytał Blondet.
— Nie mówi mu o Bogu, rzekł proboszcz.
— Och, nie, nie, księże proboszczu, nie uczę go aby się bał Boga, ale ludzi! Bóg jest dobry i przyrzekł, jak sami gadacie, królestwo w niebie, skoro bogacze zagarnęli dla siebie królestwo na ziemi. Ja mu powiadam: „Mucha! lękaj się więzienia, bo stamtąd się idzie na rusztowanie. Nie kradnij, staraj się aby ci dano! Kradzież wiedzie do morderstwa, a morderstwo przed trybunały ludzkie. A brzytwa trybunalska, oto rzecz, której się trzeba bać, ona zapewnia sen bogaczom kosztem bezsenności nędzarzy. Naucz się czytać. Mając wykształcenie. Znajdziesz sposoby aby zebrać pieniądze pod płaszczykiem prawa, jak ten zacny pan Gaubertin; będziesz rządcą, jak pan Sibilet, któremu pan hrabia pozwala wyżyć przy sobie... Grunt w tem, aby być koło bogaczy, są okruchy pod stołem... Oto co się nazywa dobre wychowanie. Toteż mały ladaco jest zawsze w porządku z prawem... To będzie dobry chłopak, będzie o mnie pamiętał...