Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/126

Ta strona została przepisana.

— I co z niego zrobicie?
— Na początek, lokaja, odparł Fourchon, bo widząc panów z bliska, dokończy edukacji, nie bójcie się! Dobry przykład zaprowadzi go do majątku, wszystko wedle praw, jak wy!... Gdyby jaśnie hrabia zechciał go przyjąć do swojej stajni żeby się nauczył chodzić koło koni, byłby bardzo rad... niby że boi się ludzi, ale nie zwierząt.
— Pan jest inteligentny, panie Fourchon, odparł Blondet, wie pan dobrze co pan mówi, i nie mówi pan nic na wiatr.
— Oj, oj, gdzie mój rozum, zostawiłem go Pod Wiechą wraz z memi dwoma talarami...
— W jaki sposób człowiek taki jak pan mógł się osunąć w nędzę? Bo, w dzisiejszym stanie rzeczy, wieśniak może tylko samego siebie winić o swoje nieszczęście; jest wolny, może się zbogacić. To już nie tak jak dawniej. Jeżeli chłop umie zebrać trochę grosza, znajdzie ziemię na sprzedaż, może ją kupić, jest swoim panem!
— Widziałem dawne czasy i widzę nowe, mój dobry uczony panie, odparł Fourchon; szyld się zmienił, to prawda, ale wino jest zawsze to samo! Dzisiaj to jest młodszy brał wczoraj, ale rodzoniuteńki. Niech to pan napisze w swojej gazecie. Czy my jesteśmy wyzwoleni? Przykuci jesteśmy wciąż do tej samej wioski, a pan jest zawsze nad nami: nazywa się Praca. Motyka, która jest całem naszem mieniem, nie wypadła nam z rąk. Czy to będzie na pana, czy na podatek, który nam zabiera najczyst-