Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/132

Ta strona została przepisana.

Wreszcie, aby dopełnić jednem słowem moralnej strony tego czysto fizycznego obrazu, o ile rządca, od czasu objęcia obowiązków, nigdy nie omieszkał nazwać swego pryncypała „panem hrabią“, o tyle Michaud nigdy nie nazywał go inaczej niż generałem.
Blondet wymienił z księdzem Brossette spojrzenie, które znaczyło: „Co za przeciwieństwo!“ wskazując wraz oczyma rządcę i generalnego dozorcę; poczem, chcąc się przekonać czy charakter, mowa, gest są w harmonji z tą postawą i fizjognomją, spojrzał na Michauda i rzekł:
— Czy pan wie, wyszedłem wcześnie dziś rano i zastałem pańską straż jeszcze śpiącą.
— O której godzinie? spytał były wojskowy niespokojnie.
— O wpół do ósmej.
Michaud zerknął na generała niemal złośliwie.
— A którą bramą pan wyszedł?
— Bramą Couches. Strażnik siedział w oknie w koszuli i przyglądał mi się.
— Gaillard pewnie dopiero się położył, odparł Michaud. Kiedy pan mi powiedział, że pan wyszedł wcześnie, myślałem że pan wstał o świcie; wówczas, gdyby któryś z mojej straży wrócił do domu, musiałby być chory; ale o wpół do ósmej kładł się właśnie. Czuwamy całą noc, rzekł po pauzie Michaud, odpowiadając na zdziwione spojrzenie hrabiny; ale to czuwanie zawsze jest niedostateczne! Dała pani oto dwadzieścia pięć franków człowiekowi, który przed chwilą pomagał spokojnie ukryć ślady kradzieży popeł-