Kiedy pierwsza część Chłopów ukazała się w feljetonach La Presse, nie dziw, że zaskoczyła czytelników. Pierwszy to raz powieściopisarz porusza tego rodzaju problemy, spogląda im tak śmiało w oczy. Wbrew snom o „wolności, równości i braterstwie“, kwestja socjalna wyłania się straszliwa, brutalna, nie daje się zakłamać niczem. Być albo nie być rysuje się wyraźnie na gmachu społeczeństw. W epoce tej utwór Balzaka stanowi straszliwe memento. Jest w nim już in nuce istota bolszewizmu. Hasła demokratyczne przeszły do mas wówczas gdy masy pogrążone były w ciemnocie, gdy nagle pękły wszystkie zapory, a okres długich wojen rozpętał instynkty.
Konkluzje, jakie wyciąga Balzac, zgodne są z jego doktryną polityczną. Ograniczenie praw, zwalenie fikcji równości, religja jako hamulec. Oświata? Nie zdaje się, aby w nią Balzac wierzył zbytnio: jego Fourchon jest półinteligentem, i nie jest lepszy od innych, raczej przeciwnie. Ten bezwzględny pesymizm Balzaka działa w tym utworze cokolwiek odpychająco. Jest on pisany w dobie gdy Balzac widział ludzkość bardzo czarno, w najbardziej beznadziejnej fazie Europy, gdy nasi wielcy poeci uciekali w mistycyzm przed rozpaczą. Jakże daleko jesteśmy od ewangelicznego morału Lekarza Wiejskiego! A może kontrast ten jest umyślny? Może Balzac chciał nam przeciwstawić ideę rozumnego poświęcenia doraźnej i sentymentalnej filantropji, której był największym wrogiem?
Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/14
Ta strona została przepisana.