Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/143

Ta strona została przepisana.

władny lud uważał że jest wszędzie u siebie, pani zlękła się swoich królów przyjrzawszy się im z bliską i oświadczyła swemu kanclerzowi, że chce przedewszystkiem dokończyć życia w spokoju. Dochód byłej primadonny tak dalece przewyższał jej potrzeby, że pozwoliła się zakorzenić najzgubniejszym narowom. I tak, aby uniknąć procesów, znosiła że sąsiedzi wciskali się na jej grunt. Ponieważ park otoczony był murem nie do przebycia, nie obawiała się aby ktoś mógł zamącić jej bezpośrednie przyjemności, jako zaś prawdziwa filozofka nie pragnęła niczego prócz spokoju. Kilka tysięcy rocznie mniej lub więcej, odszkodowania żądane przez handlarzy drzewa za szkody wyrządzone przez chłopów, cóż to było w oczach tej dziewczyny z Opery, rozrzutnej, niedbałej, którą tych stotysięcy rocznego dochodu kosztowało jedynie trochę przyjemności, i która zniosła bez skargi redukcję dwóch trzecich swojej renty.
— Ech! mówiła z wyrozumiałością heter dawnej monarchji, wszyscy muszą żyć, nawet Republika!
Straszliwa panna Cochet, jej pokojówka, żeński wezyr, próbowała jej otworzyć oczy, widząc władzę jaką zdobył Gaubertin nad tą którą zrazu nazywał jaśnie panią, mimo praw rewolucyjnych o równości; ale Gaubertin rozjaśnił znowuż w oczach pannie Cochet, pokazując jej denuncjację, rzekomo nadesłaną do jego ojca, w której gwałtownie ją oskarżano o korespondencję z Pittem i Koburgiem. Od tej chwili, dwie potęgi dzieliły się łupem. Panna Cochet wychwalała rządcę przed panną Laguerre, jak Gauber-