wieść ta ma na celu jedynie oświecić to straszliwe zagadnienie społeczne.
Można zrozumieć straszliwy kłopot, jakiego pastwą stał się generał po odprawieniu Gaubertina. O ile, jak każdy człowiek mogący coś zrobić lub niezrobić, powiedział sobie mglisto: „Wypędzę tego hultaja!“ nie obliczył się z sobą, zapominając o wybuchach swego wrzącego gniewu, gniewu sangwinicznego rębacza, w chwili gdy jakieś nadużycie otworzyło oczy jego dobrowolnej ślepocie.
Montcornet, dziecko Paryża, był pierwszy raz właścicielem; nie zaopatrzył się w rządcę zawczasu; poznawszy zaś wieś, uczuł jak bardzo człowiekowi takiemu jak on potrzebny jest pośrednik w stykaniu się z tyloma ludźmi i tak niskiego stanu.
Gaubertin, któremu dwugodzinna scena zdradziła kłopot w jakim się znajdzie generał, opuściwszy salon, w którym sprzeczka miała miejsce, wsiadł na konia, pogalopował aż do Soulanges i poradził się państwa Soudry.
Na te słowa: „Rozstaję się z generałem, kogo moglibyśmy mu bez jego wiedzy naraić na rządcę?“ oboje Soudry zrozumieli myśl przyjaciela. Nie zapominajcie, że brygadjer Soudry, od siedemnastu lat szef miejscowej policji, był, w osobie swojej żony, podszyty chytrością subretki.
— Dalekoby musiał chodzić, rzekła pani Soudry, nimby znalazł kogoś lepszego od naszego poczciwego Sibileta.
— Mamy go! wykrzyknął Gaubertin, jeszcze czer-
Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/162
Ta strona została przepisana.