Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/168

Ta strona została przepisana.

prefektury nazwiskiem Sarcus, też krewniaka sędziego pokoju. Od własnego adwokata w La-Ville-aux-Fayes, aż do prefektury dokąd generał udał się osobiście, wszyscy wydali tedy dobrą opinję biednemu urzędnikowi katastru, zresztą człowiekowi bez zarzutu. Małżeństwo jego czyniło Sibileta interesującym jak romans miss Edgeworth, i dawało mu pozór człowieka bezinteresownego.
Czas, przez który wypędzony rządca musiał pozostać z konieczności w Aigues, wyzyskał Gaubertin na to, aby napędzić kłopotów dawnemu panu. Jedna scena pozwoli to uprzytomnić. Rano, w dniu swego odejścia, postarał się o to, aby spotkać Kuternogę, jedynego strażnika jakiego miał w Aigues, których obszar wymagał conajmniej trzech.
— I cóż, panie Gaubertin, rzekł Kuternoga, miał pan jakieś subjekcje z naszym starym?
— Już ci powiedziano? rzekł Gaubertin. A więc tak, generał chciałby nas musztrować jak swoich kirasjerów; nie zna nas, Burgundów. Pan hrabia nie jest rad z mojej służby, że zaś ja nie jestem rad z jego obejścia, rozeszliśmy się prawie na pięści, bo on jest gwałtowny jak djabeł... Uważaj na siebie, Kuternoga! Och, mój stary, myślałem, że ci dam lepszego pana...
— Wiem, odparł strażnik, i byłbym panu dobrze służył. Ba! kiedy się ludzie znają od dwudziestu lat! Pan mnie tu umieścił, za czasu tej biednej kochanej świętej paniusi. Ha! co to była za dobra kobieta! już takie się nie rodzą... Okolica nasza straciła matkę...