Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/170

Ta strona została przepisana.

— A ba! na tem wyżyłoby czterysta rodzin... rzekł Kuternoga.
— Jeżeli chcesz mieć tam dwa morgi, trzeba nam pomóc wygonić tego królika za dziesiątą rzekę!...
W chwili gdy Gaubertin rzucał te ekskomunikę, czcigodny sędzia pokoju przedstawiał słynnemu pułkownikowi kirasjerów swego zięcia Sibileta, który, w towarzystwie Adeliny i dwojga dzieci, przybył bryczką. Bryczki pożyczył pisarz sędziego pokoju, niejaki pan Goudron, brat lekarza w Soulanges, bogatszy niż sędzia. Obraz ten, tak sprzeczny z godnością sądu, spotyka się we wszystkich sądach pokoju, we wszystkich trybunałach pierwszej instancji, gdzie dobrobyt pisarza zaćmiewa dochody prezydenta; gdy tak naturalnem byłoby dać stałą pensję pisarzom, a o tyleż zmniejszyć koszta procedury.
Prostota i charakter zacnego urzędnika, wdzięk i uroda Adeliny, którzy byli oboje szczerzy w swoich przyrzeczeniach, ojciec bowiem i córka zawsze pozostali nieświadomi dwuznacznego charakteru, jaki Gaubertin nałożył Sibiletowi, ujęły hrabiego; dał odrazu temu młodemu i wzruszającemu małżeństwu warunki, które zrównały stanowisko rządcy z posadą podprefekta pierwszej klasy.
Domek, zbudowany przez Boureta zarazem dla widoku i na mieszkanie rządcy, ów ładny dworek, w którym mieszkał Gaubertin, a którego architekturę naszkicowaliśmy opisując bramę Blangy, oddano Sibiletom. Generał nie skasował konia, którego panna Laguerre przyznała Gaubertinowi, ze względu na ob-