Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/172

Ta strona została przepisana.

wniony, jak zobaczymy później, z Gaubertinami i Gendrinami.
— To nie będzie łatwo, moja mała, rzekła pani Soudry; ale nie przeszkadzaj panu hrabiemu robić starań. Nikt nie ma pojęcia, jak rzeczy trudne stają się łatwe w Paryżu. Widziałam kawalera Glucka u stóp nieboszczki pani, i śpiewała w jego operze, ona która byłaby się dała porąbać za Picciniego, jednego z najmilszych ludzi swego czasu. Nigdy ten kochany pan nie wszedł do pani, aby mnie nie wziął wpół, nazywając mnie śliczną szelmeczką.
— A to co znowu! wykrzyknął brygadjer kiedy żona oznajmiła mu tę nowinę, czy on sobie wyobraża, że będzie tutaj burmistrzował i wszystko urządzał na swój sposób? Że będzie tutejszym mieszkańcom komenderował w prawo zwrot, w lewo zwrot, niby kirasjerom w swoim pułku? Ci panowie oficerowie wiecznie chcą dowodzić... Ale cierpliwości! my mamy za sobą panów de Soulanges i de Ronquerolles. Biedny stary Guerbet! ani się nie domyśla, że mu chcą wykraść najpiękniejszą różę z ogródka!...
Frazes ten w stylu Dorata, panna Cochet przejęła od swej pani, która go wzięła od Boureta, który się go nauczył od jakiegoś współpracownika Merkurego. Soudry powtarzał go tak często, że stał się w Soulanges przysłowiem.
Stary Guerbet, poborca w Soulanges, był to człowiek dowcipny, to znaczy trefniś miasteczka i jeden z bohaterów salonu pani Soudry. Ten wybuch brygadjera doskonale maluje opinję, jaka się wytworzyła