Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/212

Ta strona została przepisana.

Kiedy Sibilet był o sto kroków, hrabia rzekł po cichu do swego strażnika:
— No i co, drogi Michaud, co słychać?
— Ma pan wroga w domu, generale, i powierza mu pan projekty, których nie powinienby pan zdradzić nawet...
— Podzielam twoje zdanie, drogi przyjacielu, odparł Montcornet, ale nie popełnię dwa razy tego samego błędu. Aby zmienić Sibileta, czekam abyś ty się obznajmił z rządcostwem, Vatel zaś aby cię mógł zastąpić. Jednakże co ja mam do zarzucenia Sibiletowi? Jest punktualny, uczciwy, nie skręcił ani stu franków od pięciu lat. Ma najobrzydliwszy charakter pod słońcem, oto wszystko; bo co on mógłby mieć zo plan?
— Generale, będę to wiedział, odparł poważnie Michaud, bo z pewnością ma jakiś. Jeżeli pan pozwoli, sumka tysiąca franków wyciągnie to z tego hultaja Fourchon, mimo że od dziś rana podejrzewam starego Fourchon że on jada ze wszystkich żłobów. Chcą pana zmusić do sprzedaży Aigues, ten stary ladaco powroźnik powiedział mi to. Fourchon zdradził mi, że Tonsard, jego zięć, już ostrzy sobie zęby... Przekonanie, że pan sprzeda Aigues, szerzy się w dolinie jak zaraza. Może rządcówka i kawał gruntu przy niej są ceną, jaką opłacono zdradę Sibileta? Nie mówi się tu słowa, któregoby nie wiedziano w La-Ville-aux-Fayes. Sibilet jest krewnym pańskiego wroga, Gaubertina. To, co się panu wymknęło o prezydencie Sądu, dojdzie może do samego pre-