Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/31

Ta strona została przepisana.

ne zdaleka i zwysoka, przywodzą na myśl fantastyczne pejzaże Breughel-de-Velours.
Jeżeli te szczegóły nie ucieleśnią ci wszystkich zamków na lodzie, które pragnąłeś posiadać we Francji, nie jesteś godny tych zwierzeń zdumionego Paryżanina. Nareszcie zakosztowałem wsi, w której sztuka mięsza się z naturą, tak iż jedna nie psuje drugiej: gdzie sztuka zdaje się naturalna, a natura jest artystką. Znalazłem oazę, którą śniliśmy tak często na wiarą romansów, naturę bujną a strojną, rozmaitość bez chaosu, coś dzikiego, rozwichrzonego, tajemniczego, niezwykłego. Przełaź przez płot, i idźmy.
„Kiedy moje ciekawe oko chciało objąć aleję, gdzie słońce wnika jedynie o wschodzie i o zachodzie, centrując ją skośnemi promieniami, stanęło mu na przeszkodzie faliste wzniesienie gruntu; poza tem zagięciem aleja przecina mały lasek, i wnet znaleźliśmy się na placyku, gdzie wznosi się kamienny obelisk, niby wiekuisty wykrzyknik zachwytu. U stóp tego pomnika, zakończonego kulą ostu (co za pomysł!) zwisają kwiaty purpurowe albo żółte, zależnie od pory roku. Ani wątpienia, te Aigues musiały być zbudowane przez kobietę albo dla kobiety: mężczyzna nie ma tak wdzięcznych pomysłów, architekt musiał mieć jakieś specjalne zlecenia.
„Przebywszy ten lasek, stojący tam niby szyldwach, dotarłem do czarującej kotlinki, w której szemrze strumyczek. Przebyłem go po kładce z kamieni omszonych na cudowny kolor; najpiękniejsza mozajka, jaką kiedy wykonał czas! Aleja biegnie łagodnie