Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/48

Ta strona została przepisana.

„Jestem tedy, mój drogi, na tej cudownej wsi od sześciu dni, i nie mogę się dosyć napodziwiać cudów tego parku, okolonego ciemnym lasem, gdzie wiją się nad wodą tak urocze ścieżki. Natura i jej cisza, sielskie rozkosze, lube życie jakiem się ściele, wszystko mnie urzekło. Oto mi prawdziwa literatura, nie znajdziesz błędów stylistycznych na łące! Szczęściem byłoby zapomnieć tu o wszystkiem, nawet o Debatach. Domyślasz się, że deszcz padał rano przez dwa dni. Gdy hrabina spała, gdy Montcornet objeżdżał swoje majątki, ja dotrzymałem z musu lekkomyślnej obietnicy i napisałem do ciebie.
„Aż dotąd, mimo iż urodzony w Alençon[1], za sprawą starego sędziego, oraz, jak powiadają, pewnego prefekta, aż dotąd, jakkolwiek znałem wieś, uważałem za bajkę istnienie owych majątków, z których ma się co miesiąc cztery lub pięć tysięcy. Dla mnie, pieniądz wyrażał się w tych dwóch okropnych słowach: praca i księgarnia, dziennik i polityka... Kiedy będziemy mieli wioskę, gdzie pieniądze będą rosły w czarownym krajobrazie? Czego nam życzę w imię Teatru, Prasy i Książki. Amen.

„Floryna będzie zazdrosna o nieboszczkę pannę Laguerre. Nasi współcześni Boureci nie mają szlachty francuskiej, któraby ich uczyła życia, składają się we trzech na lożę w Operze, robią towarzystwo akcyjne na jedną kobietę, i nie krają już wspaniale oprawnych in guarto, aby je zrównać z tomikami in octavo w swo-

  1. Gabinet starożytności.