Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/56

Ta strona została przepisana.

kami na dwóch krańcach. Niejedno miasteczko nie posiada tak wspaniałego ratusza. Zewnątrz widniał jeszcze herb domu Soulanges, zachowany dzięki trwałości kamienia na którym rzeźbiarz go wyrył. Blondet wyczytał dewizę JE SOULE AGIR, jeden z owych kalamburów, jakie krzyżowcy lubili czynić ze swoich nazwisk, przypominający piękną maksymę polityczną, nieszczęściem, jak się to okaże, zapomnianą przez generała Montcornet. Brama, którą ładna dziewczyna otworzyła Blondetowi, była stara i drewniana, z ciężkiemi okuciami. Obudzony zgrzytem zawiasów, stróż wystawił głowę przez okno, przyczem widać było że jest w koszuli.
— Jakto! straż leśna śpi jeszcze o tej godzinie, rzekł do siebie Paryżanin, uważając się za bardzo biegłego w leśnictwie.
W kwadrans dotarł do źródeł rzeki na wysokości Couches; oczy jego oczarował jeden z owych krajobrazów, których opis powinnoby się zawrzeć tak jak historję Francji: w tysiącu tomach, albo w jednym. Zadowólmy się dworna zdaniami.
Brzuchata skała porośnięta karłowatemi drzewami, podmywana u stóp przez Awonę, co jej daje pewne podobieństwo do olbrzymiego żółwia leżącego w poprzek, tworzy łuk, przez który wzrok ogarnia obrus wody lśniący jak zwierciadło. Awona jest tam niby uśpiona. W oddali widać kaskady biegnące po skałach, gdzie rosną młode wierzby drgające nakształt sprężyn pod naparem wody.
Za temi kaskadami, ze zboczy ściętych niby skała na