znając mój talent w chwytaniu wydry — bo ja je znam tak, jak pan zna swoje abecadło — powiedział mi tak: — „Ojcze Fourchon (powieda) kiedy złowicie wydrę, przynieście mi ją (powieda), zapłacę dobrze, a gdyby miała grzbiet biało nakrapiany, dałbym wam trzydzieści franków“. Oto co mi powiedział w porcie w La-Ville-aux-Fayes, tak prawdziwie jak wierzę w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Jest jeszcze jeden uczony w Soulanges, pan Gourdon, nasz dochtór, który składa gabinet historji naturalnej, jakiego niema ani w Dijon, pierwszy uczony w całej okolicy; tenby mi zapłacił dobrze za tę wydrę... Umie wypychać ludzi i zwierzęta! I właśnie chłopak mi gada, że ta wydra ma białe kłaczki!... Jeżeli tak, powiedziałem mu, widać że pan Bóg łaskaw na nas dziś rano! Widzi pan tę wodę, co się tam pieni?... o tam... Mimo że ona mieszka w swojej dziupli w ziemi, bywa że siedzi całe dni pod wodą. Oho! usłyszała pana, paniczu; ma się na baczności, bo niema bardziej szczwanego zwierzęcia, to gorsze niż kobieta.
— Dlatego może nazywa się po żeńsku, wydra? rzekł Blondet.
— Ba! pan, proszę pana, Paryżanin, pan to musi wiedzieć lepiej; ale lepiej byłby pan zrobił dla nas, gdyby pan dziś spał sobie do późna, bo widzi pan o tę niby falę, ona tamtędy pójdzie dołem... Wojtuś! ona słyszała pana, jucha, i gotowa nas wodzić do północy, chodźmy. Naszych trzydzieści franków poszło z wodą!
Mucha podniósł się, ale z żalem; patrzał na miejsce, gdzie się pieniła woda, pokazując palcem i nie
Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/61
Ta strona została przepisana.