— I ja myślałem, że Pothier, Baptysta Cadet, Michot i Monrose to są najwięksi aktorzy naszych czasów! rzekł do siebie Blondet; i czem są oni w porównaniu do tego nędzarza?
— Och, on się zna dobrze na tem rzemiośle, stary Fourchon, rzekł Karol. Ma oprócz tego inny postronek w zanadrzu, bo powiada, że jest z fachu powroźnikiem. Ma swój warsztat pod murem przy bramie Blangy. Jeśli pan tylko dotknie jego powroza, omota pana tak, że weźmie pana ochota pokręcić wrzeciono i zrobić trochę postronka; wówczas zażąda od pana gratyfikacji, należnej majstrowi od ucznia za naukę. Pani się wzięła na to, i dała mu dwadzieścia franków. To król spryciarzy, rzekł Karol.
Pod wpływem słów Karola, Blondet zadumał się nad chytrością chłopów; przypomniał sobie wszystko, co mu opowiadał jego ojciec, sędzia z Alençon. Przypomniały mu się wszystkie żarty, ukryte pod dobrodusznością starego Fourchon, a oświetlone zwierzeniami Karola; zrozumiał, że stary włóczęga zabawił się jego kosztem.
— Nie ma pan pojęcia, proszę pana, mówił Karol kiedy się znaleźli pod gankiem w Aigues, jak bardzo trzeba niedowierzać wszystkiemu ze wsi, zwłaszcza że pan generał nie jest tu zbyt lubiany...
— Czemu?
— A, ba! nie wiem, odparł Karol z ową głupawą miną, jaką umieją przybierać lokaje, gdy chcą czegoś odmówić państwu; mina ta dała Blondetowi do myślenia.
Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/67
Ta strona została przepisana.