Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/75

Ta strona została przepisana.

Majster-klepka, znający się na wszystkiem, umiał uprawiać ziemię, ale tylko dla siebie. Dla innych kopał rowy, wiązał chrust, odzierał drzewa z kory albo je ścinał. W tych robotach mieszczuch wydany jest na łup robotnika. Tonsard zawdzięczał swój kawałek ziemi hojności panny Laguerre. Od dziecka niemal odrabiał Tonsard robotę za ogrodnika pałacowego, bo nie miał sobie równego w strzyżeniu drzew, szpalerów, żywopłotu, kasztanów indyjskich. Nazwisko jego dostatecznie świadczy o dziedzicznym talencie. Na wsi istnieją przywileje, zdobyte i utrzymywane z taką samą sztuką, jaką rozwijają kupcy w zdobywaniu swoich zysków. Jednego dnia, w czasie przechadzki, pani dziedziczka usłyszała Tonsarda, chłopca na schwał, jak mówił: „Wystarczyłby mi jeden mórg ziemi, aby żyć i być szczęśliwym“. Poczciwa dziewczyna, nawykła do uszczęśliwiania, dała mu ten mórg wina, tuż koło bramy Blangy wzamian za sto dni roboczych (delikatność, która pozostała niezrozumiana!}, pozwalając mu zostać w Aigues, gdzie zżył się z ludźmi, uchodząc za najlepszego chłopca w całej Burgundji.
Poczciwy Tonsard (tak o nim mówili wszyscy), odrobił jakieś trzydzieści dni ze stu, które był winien: resztę baraszkował z dworkami pani, a zwłaszcza z panną Cochet, pokojówką, mimo że była brzydka jak wszystkie pokojówki ładnych aktorek. Baraszkować z panną Cochet oznaczało tyle rzeczy, że Soudry, szczęśliwy żandarm, o którym była mowa w liście Blondeta, jeszcze dziś po dwudziestu pięciu latach, koso patrzał na Tonsarda. Orzechowa szafa i łóżko