Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/84

Ta strona została przepisana.

sko trzy beczułki wina. Ale, pod ochroną zwyczaju, nie robili sobie skrupułów, włazili w winnice nim zbierający wino je opuścili, tak samo jak rzucali! się na pola, kiedy zebrane snopki czekały na wozy. Tak więc, siedm do ośmiu beczułek wina, zarówno zebranego jak złasowanego, sprzedawało się po niezłej cenie. Ale z tej sumy trzeba potrącić to co wypili Tonsard i jego żona, nawykli zjadać najlepsze kąski, pić wino lepsze niż to które sprzedawali. Wina tego dostarczał kupiec z Soulanges, na rachunek wymienny. Suma, jaką zarabiała ta rodzina, sięgała tedy dziewięciuset franków rocznie; tuczyli bowiem co roku dwie świnie, jedną dla siebie, drugą na sprzedaż.
Robotnicy, nicponie z całej okolicy, upodobali sobie zczasem szynk Pod Wiechą, zarówno dla talentów Tonsardowej, jak dla zażyłości, jaka istniała między tą rodziną a ludkiem okolicznym. Dwie córki, obie wybitnej urody, przejęły obyczaje matki. Starożytność wreszcie gospody Pod Wiechą, istniejącej od r. 1795, czyniła z niej rzecz uświęconą w okolicy. Od Couches do La-Ville-aux-Fayes, robotnicy przychodzili tam dobijać targu, dowiadywać się nowin upolowanych przez młode Tonsardki, przez Muchę, przez starego Fourchon, przynoszonych przez Vermichela, przez Bruneta, najbardziej renomowanego woźnego w Soulanges, kiedy zachodził po swego praktyka. Tem stanowiło się ceny siana, wina, cenę dniówki i robót na akord. Tonsard, wytrawny sędzia w tej materji, udzielał rad trącając się z pijącymi. Soulanges, wedle miejscowego określenia, uchodziło jedy-