Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/90

Ta strona została przepisana.

wał się Pod Wiechą, bodaj poto aby się pokrzepić. Wreszcie młynarz z Aigues, zastępca mera, oraz jego parobcy zachodzili tam. Nawet służba generała nie gardziła tą norą, której córki Tonsarda dodawały powabu, tak iż Wiecha miała podziemną komunikację z pałacem przez służbę, i mogła o nim wiedzieć wszystko co służba wiedziała. Ani dobrodziejstwami, ani interesem niepodobna zerwać wiekuistej łączności między służbą a ludem. Liberja wychodzi z ludu, sympatyzuje z nim. To nieszczęsne koleżeństwo samo już tłumaczy oględność ostatnich słów, jakie Karol wyrzekł na ganku do Blondeta.