Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 1.djvu/97

Ta strona została przepisana.

taki Soudry, taki Gaubertin, Rigou, zagrają wam do tańca na nutę: Tańcowała figa z makiem! Narodowa nuta bogaczy, tak!... Chłop będzie zawsze chłopem! Czy nie widzisz (ale co ty się rozumiesz na polityce!...), że rząd nawalił tyle podatku na wino jedynie poto aby nam zagrabić nasze talary i trzymać nas w nędzy! Ciarach i rząd, to jedno. Coby się z nimi stało, gdybyśmy wszyscy byli bogaci?... Czyby orali swoje pola, czyby zbierali zboże? Trzeba im biedaków! Byłem bogaty dziesięć lat, i wiem dobrze co myślałem o dziadach!...
— I tak trzeba polować z nimi, skoro robią obławę na wielkie majątki, odparł Tonsard... A potem obrócimy się przeciw panom Rigou. Na miejscu Kuternogi, którego on zjada, oddawna porachowałbym się z nim inną monetą niż tą którą ten nieborak w niego wpycha...
— Masz słuszność, rzekł Fourchon. Jak powiada stary Niseron który został sam jeden republikaninem, lud ma twarde życie, nie umiera, i ma czas!...
Fourchon popadł w zadumę, a Tonsard skorzystał z tego aby zabrać swoją paść: ale, biorąc ją, naciął nożyczkami spodnie podczas gdy Fourchon podnosił szklankę do ust, i przystąpił nogą pięciofrankówkę, która stoczyła się na ziemię zawsze wilgotną w miejscu gdzie pijący wylewali szklanki. Operacja ta, mimo iż zgrabnie wykonana, byłaby zwróciła uwagę starca gdyby nie zjawienie się Vermichela.
— Tonsard, czy wiesz gdzie jest ojczulek? spytał Praktyk z ogrodu.