tej gry, za którą szalał wiek XVIII. Manje chodzą często u medjokratów parami, Gourdon urodził swój poemat za młodu, za panowania Napoleona. Czyż to nie mówi dostatecznie, do jakiej zdrowej i rozsądnej szkoły należał? Luce de Lancival, Parny, Saint-Lambert, Rouché, Vigée, Andrieux, Berchoux, to byli jego mistrze, Delille był jego bogiem, aż do dnia gdy śmietanka Soulanges podniosła kwest ę czy Gourdon nie przewyższał Delilla, którego od tej chwili pisarz nazywał zawsze z przesadną grzecznością wielebnym księdzem Delille.
Poematy stworzone między rokiem 1780 a 1814 były wszystkie wedle jednego patronu; a poemat o bilbokiecie streści je wszystkie. Miały one coś z szarady. Pulpit jest Saturnem owej poronionej generacji poematów figlarnych, przeważnie w czterech pieśniach, uznane było bowiem, iż rozciągnąć rzecz na sześć pieśni groziło wyczerpaniem tematu.
Ten poemat p. Gourdon, zatytułowany Bilbokjadą, wierny był poetyce owych powiatowych dzieł, niezmiennych w identyczności swoich prawideł; zawierały one w pierwszej pieśni opis opiewanej rzeczy, zaczynając, jak u Gourdona, inwokacją, której oto przykład:
Opiewam grę, co nada się każdemu człeku,
Bez względu na różnicę stanu, płci i wieku;
W której dłoń chyża, gibka, palcami zwinnemi
Miota kulką zawisłą wśród nieba i ziemi.
Gra urocza, lekarstwo niezawodne nudy;
Biedna ludzkości, któraś go nie znała wprzódy!