O Muzo Gier, Amorów i niewinnych zabaw,
Zstąp ku mnie, pod mym dachem chwilą bodaj zabaw,
Kędy, na urzędowym papierze, w tej dobie,
Kreślę rytmy...
Opisawszy grę, skreśliwszy jej historję, opisawszy najpiękniejsze znane bilbokiety, i rozwiódłszy się wreszcie nad zasadami ich statyki, Gourdon kończył swoją pierwszą pieśń tą konkluzją, która przypomni wam zakończenie pierwszej pieśni wszystkich tych poematów:
W ten sposób Sztuka oto i Nauka sama
Na swą korzyść obraca niespodzianym zwrotem,
Co było jeno płochej rozrywki przedmiotem.
Drugą pieśń, przeznaczoną jak zawsze na odmalowanie sposobu posługiwania się bilbokietem, korzyści jakie można zeń wyciągnąć wobec kobiet i w towarzystwie, odgadną w całości miłośnicy tej bogobojnej literatury, dzięki temu cytatowi, który maluje gracza ćwiczącego się pod okiem lubego przedmiotu:
Spójrz, jak gracz, przed osobą pusząc się wybraną,
Z okiem wpatrzonem tkliwie w kuleczkę kościaną,
Śledzi ją i z uwagą niezmierną ocenia
Swe najdrobniejsze rzuty, gesty, poruszenia!
Trzy razy kulka jego lekki krąg zatacza
On ściga ją spojrzeniem namiętnego gracza,
Ha! spadł mu dysk na palce! Szybko choć niewcześnie,
Całuje własny palec rażony boleśnie.
Niewdzięczny! nad twym drobnym nie bolej wypadkiem,
Uśmiech lubej wnet ci go zapłaci z naddatkiem!
Ten to opis, godny Wergilego, podał w wątpliwość