pewniło temu poematowi nieśmiertelność groźną swym przykładem, co było tem piękniejsze ile że tych sto osób słyszało ów poemat blisko sto razy każda z osobna.
Pani Soudry usunęła bilboket, kóry znajdował się na konsolce w jej salonie i który od siedmiu lat był pretekstem do cytat; spostrzegła w końcu że ten bilboket robi jej konkurencję.
Co się tyczy autora, który się chlubił że ma tekę dobrze wypchaną, dla odmalowania go wystarczy opowiedzieć, w jaki sposób oznajmił śmietance Soulanges swojego rywala.
— Wiecie nowinę, rzekł dwa lata wprzódy, jest inny poeta w Burgundji!...[1] Ależ tak, dodał widząc powszechne zdziwienie malujące się na twarzach; jest z Mâcon. Ale nie wyobrazilibyście sobie, czem on się zabawia? pakuje chmury w wiersze...
— Tak dobrze im jest na niebie, odparł dowcipny Guerbet.
— To bigos jak wszyscy djabli! Jeziora, gwiazdy, lale!... Ani jednego rozsądnego obrazu, żadnej aluzji dydaktycznej; nie zna źródeł poezji. Nazywa niebo po imieniu. Mówi sobie poprostu księżyc, zamiast gwiazda nocy. Oto dokąd nas może zaprowadzić żądza oryginalności! wykrzyknął boleśnie Gourdon. Biedny młody człowiek! być Burgundem i opiewać wodę, to litość bierze! Gdyby się mnie poradził, byłbym mu
- ↑ Lamartine, rodem z Mâcon, ogłosił pierwsze poezje w r. 1820.