Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/150

Ta strona została przepisana.

— To dobre dla niego: piekielny! odparł grubas poborca.
— Wchodzi do kawiarni Pokojowej, rzekł lekarz Gourdon.
— Bądźcie spokojni, odparł pisarz Gourdon; rozdają tam błogosławieństwa pełnemi pięściami, słychać bowiem pisk aż tutaj.
— Ta kawiarnia, odparł proboszcz, to istna świątynia Janusa; nazywała się kawiarnia wojenna za Cesarstwa i żyło się tam w zupełnej zgodzie; najszanowniejsi obywatele schodzili się tam aby rozmawiać spokojnie.
— On nazywa to rozmawiać! rzekł sędzia pokoju. Tam do licha, co za rozmówki, po których zostają mali Bournier.
— Ale od czasu gdy na cześć Burbonów nazwano ją kawiarnią Pokojową, biją się tam codzień... rzekł ksiądz Taupin kończąc zdanie, które sędzia pokoju pozwolił sobie przerwać.
Ta refleksja sędziego była jak cytat z Bilbokjady, wracała często.
— To znaczy, odparł stary Guerbet, że Burgundja będzie zawsze krajem pięści.
— To wcale nie głupie co pan powiada! rzekł proboszcz; to niemal historja naszego kraju.
— Nie znam historji Francji, wykrzyknął Soudry, ale zanim się jej nauczę, radbytm wiedzieć, czemu mój kum wchodzi z Socquardem do kawiarni?
— Och, odparł ksiądz, jeśli tam wchodzi, możecie być pewni, że to nie gwoli miłości bliźniego.