Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/167

Ta strona została przepisana.

rano: zobaczysz brata i siostrę, powiedz im to: „Jeśli zostawicie Pechinę w spokoju, stary Rigou ocali Mikołaja od wojska“...
— Pan jest djabeł we własnej oosbie, wykrzyknęła Marja; powiadają, że pan podpisał z nim układ, czy to możliwe?
— Tak, odparł poważnie Rigou.
— Tak gadali na wieczornicy, ale ja nie wierzyłam.
— Zapewnił mnie, że żaden zamach na mnie nie uda się, że nigdy mnie nie okradną, że będę żył sto lat zdrowo, że wszystko mi się powiedzie, i że do samej śmierci będę młody jak dwuletni kogut...
— To widać, rzekła Marja. A zatem panu jest djabelnie łatwo ocalić mego brata od wojska...
— Jeśli zechce, bo musi stracić przy tem palec, to wszystko, odparł Rigou; powiem mu jak!
— O! to pan jedzie górą? spytała Marja.
— W nocy nie jeżdżę tędy, odparł były mnich.
— Z przyczyny krzyżów? rzekła naiwnie Marja.
— Właśnie, ty spryciaro, odparł ten djabeł wcielony.
Przybyli do miejsca, w którem droga powiatowa żłobi się w lekkiej wyniosłości gruntu. Rozdół ten przedstawia dwa dość strome zbocza, jakie się widuje przy tylu drogach we Francji.
Na końcu tej gardzieli, liczącej sto kroków długości, drogi do Ronquerolles i do Cerneux tworzą placyk, gdzie zasadzony jest krzyż. Z jednego lub z drugiego zbocza człowiek może zmierzyć do podróżnego