Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/179

Ta strona została przepisana.

kich i ładnie zakończonych palcach, które zwiastowały bujne zdrowie. Była to prawdziwa twarz Burgundki, rumiana ale o białych skroniach, szyi, uszach, włosy ciemne, oczy nieco skośne, nozdrza szerokie, usta zmysłowe, nieco puszku na policzkach; do tego żywy wyraz złagodzony skromną i obłudną minką, która czyniła z niej wzór służącej-szelmeczki.
— Na honor, Joasia podobna jest do szynki; rzekł Rigou. Gdybym nie miał Anusi, chciałbym mieć Joasię.
— Jedna warta drugiej, odparł ex-żandarm, bo twoja Anusia jest słodka, biała, milusia... Jak się miewa pani Rigou?... czy śpi?... spytał nagle Soudry, aby pokazać kumowi Rigou że się rozumie na żartach.
— Budzi się z kogutem, odparł Rigou, ale kładzie się spać z kurami. Ja czytuję do późna Constitutionnel. Wieczór i rano żona pozwala mi spać, i nie weszłaby do mnie za nic w świecie...
— Tutaj zupełnie naodwrót, odparła Joasia. Pani siedzi z gośćmi przy kartach, jest ich czasami piętnastu w salonie; pan kładzie się o ósmej a wstajemy o świcie...
— To się wydaje inaczej, ale w gruncie to jest to samo. Słuchaj, piękne dziewczę, przyjdź do mnie, ja przyślę Anusię tutaj, to będzie to samo, a będzie inaczej.
— Stary ladaco, rzekł Soudry, zawstydziłeś ją.
— Jakto, żandarmie! chcesz tylko jednego konia w stajni?... Ostatecznie, każdy szuka szczęścia tam gdzie je znajduje.