Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/18

Ta strona została przepisana.

boszczka pani z Aigues dała nam pozwolenie. Jest od tego czasu trzydzieści lat, tak już postanowione. — Zobaczymy, jak rzeczy pójdą na przyszły rok, odparła druga. Mój zaklął się na wszystko, że cała żandarmerja świata nie przeszkodzi nam iść do lasu, że on pójdzie, i niech się dzieje co chce!... — Dalibóg, trza przecież abyśmy nie pomarli z zimna i abyśmy upiekli chleb, rzekła pierwsza. Im nic nie brakuje. Żonusia tego hycla Michaud będzie miała ciepło, cho!...“ Słowem, proszę pani, nagadali okropności o mnie, o pani, o panu hrabi... Powiedzieli wkońcu, że najpierw spali się folwarki, a potem zamek...
— Ba, rzekł Emil, gadania kumoszek. Kradli generała, już go nie będą kradli. Ci ludzie są wściekli, to i wszystko! Bądźcie panie przekonane, że rząd jest zawsze mocniejszy wszędzie, nawet w Burgundji. W razie rozruchów, sprowadziłoby się, jeżeli trzeba, cały pułk kawalerji.
Ksiądz, stojąc za hrabiną, dawał znaki pani Michaud, aby zmilczała swoje obawy, będące z pewnością objawem jasnowidzenia, jakie daje prawdziwe uczucie. Wyłącznie pochłonięta jedną istotą, dusza chłonie w końcu aurę moralną która ją otacza i widzi w niej elementy przyszłości. Zakochana kobieta ma przeczucia takie, jakie później miewa matka. Stąd pewne melancholje, niewytłómaczone smutki, które dziwią mężczyzn: u nich energja wyssana przez życie nie pozwala na podobne skupienie. Wszelka szczera miłość staje się u kobiety czynną