Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/181

Ta strona została przepisana.

się to szanowało!... To ludzie bardzo poczciwi, pozwalają każdemu żyć, i dobrze na tem wychodzą...
— Ba! generał ma troje dzieci, które po jego śmierci się nie zgodzą, prędzej czy później zięć jego i synowie zlicytują i sprzedadzą tę kopalnię ołowiu i żelaza spekulantom z którymi my się dogadamy.
Zamek Soulanges ukazał się z profilu, jakgdyby wyzywając świętokradzkiego mnicha.
— Haha! w owych czasach dobrze budowano... wykrzyknął Soudry. Ale hrabia ciuła w tej chwili, aby zrobić z Soulanges majorat przy swojem parostwie...
— Kumie, odparł Rigou, majoraty padną.
Raz wyczerpawszy rozdział interesów, zaczęli rozmawiać o zaletach swoich pokojówek, w narzeczu nieco zbyt burgundzkim aby się nadawało do druku. Ten niewyczerpany przedmiot zaprowadził ich tak daleko, że spostrzegli stolicę powiatu w której władał Gaubertin i która może budzi natyle ciekawości, aby najniecierpliwsi czytelnicy pozwolili na małą dygresję.
Nazwa La-Ville-aux-Fayes, mimo iż dziwaczna, tłomaczy się łatwo przez skażenie pierwotnego miana (w późnej łacinie Villa in Fago, gród w lesie). Nazwa ta świadczy dostatecznie, że niegdyś las pokrywał deltę utworzoną przez Awonę w miejscu gdzie spływa się z rzeką, która o pięć mil dalej łączy się z Yonną. Jakiś Frank zbudował z pewnością fortecę na wzgórzu, które tam wygina się aby opaść łagodnemi terasami w dolinę gdzie poseł Leclercq kupił swój