Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/207

Ta strona została przepisana.

go przykład zalecano merom przyległych gmin. Strażnicy leśni obębnili, że nikomu nie będzie wolno wychodzić na kłoski bez świadectwa ubóstwa, wydanego przez mera każdej gminy, którego wzór prefekt posłał podprefektowi, ten zaś wójtom. Okoliczni wielcy właściciele podziwiali postępowanie generała Montcornet; prefekt powiadał w salonach, że, gdyby, zamiast mieszkać w Paryżu, panowie zjeżdżali do swoich majątków i porozumieli się, uzyskałoby się w końcu jakiś rezultat. Te zarządzenia, do dawał prefekt, powinnoby się wprowadzić wszędzie, powinnoby się je stosować w zasadzie, łagodzić zaś dobrodziejstwami, światłą filantropją, jak czyni generał Montcornet.
W istocie, generał i jego żona, przy pomocy księdza Brossette, próbowali dobroczynności. Wyrozumowali to sobie: chcieli wykazać niezbicie tym co ich łupili, że zarobią więcej oddając się godziwej pracy. Rozdzielali konopie i płacili za przędzenie ich, hrabina dawała następnie wyrabiać płótno z tych nici, aby sporządzać ścierki, fartuchy, grube serwety do kuchni oraz koszule dla biednych. Hrabia podejmował meljoracje, które wymagały robotników, używając jedynie ludzi z sąsiednich gmin. Sibilet miał zlecone te rzeczy, gdy ksiądz Brossette wskazywał hrabinie prawdziwie biednych i sprowadzał ich często do pałacu. Pani de Montcornet odbywała posiedzenia dobroczynne w wielkiej sieni, która wychodziła na ganek. Była to piękna sala czekalna, wyłożona białym i czerwonym marmurem, strojna