Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/210

Ta strona została przepisana.

ziły. Inni właściciele, to byli chłopi, którzy się nie zjadali między sobą. Hrabia kazał Sibiletowi porozumieć się z karbowymi, kosić na każdym folwarku po kolei, każąc następnie iść kosiarzom z folwarku na folwark zamiast ich rozpraszać utrudniając sobie dozór. Hrabia udał się sam ze swym strażnikiem, aby się przyjrzeć robotom. Groison, który poddał ten sposób, miał być obecny przy każdem wkroczeniu biedaków na pola bogatego właściciela. Mieszkańcy miasta nie wyobraziliby sobie, co to są „kłoski“ dla chłopów; ta ich namiętność jest wręcz niepojęta. Są kobiety, które rzucają dobrze płatne zajęcie, aby iść na kłoski. Zboże, które uzyskają w ten sposób, zdaje się im lepsze; jest w tym sposobie zdobywania zapasów, stanowiących najbardziej podstawowe ich pożywienie, niezmierny powab. Matki biorą swoje małe dzieci, córki, chłopców; zgrzybiali starcy wloką się na kłoski, i oczywiście ci co mają majątek, udają nędzę. Ubierają się na kłoski w łachmany. Hrabia i Michaud, obaj konno, byli obecni przy pierwszem wkroczeniu tej obdartej gromady na pierwsze pole pierwszego folwarku. Była dziesiąta rano, sierpień był ciepły, niebo bez chmur, błękitne jak niezabudka; ziemia paliła, zboże płonęło, żniwiarze pracowali z twarzą spaloną odbiciem promieni od ziemi twardej i dźwięcznej, wszyscy niemi, w mokrych koszulach, pijąc wodę z garnków kamiennych okrągłych jak chleb, opatrzonych w dwa ucha i gruby dzióbek zatkany kawałkiem wierzbiny.
Na skraju zżętych pól, gdzie ładowano snopy,