Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/234

Ta strona została przepisana.

to we dwóch z Godainem... Haha! Michaud mięsza się do naszych spraw! to mu nie wyjdzie zanadto na dobre... Co jego to obchodzi, pytam się kogo? czy to się dzieje w jego lesie? To on jest sprawcą całego tego gwałtu... on przecież trafił na ślad wówczas gdy matka ucięła łeb jego psu. A gdybym ja się wmieszał do spraw pałacowych! gdybym powiedział generałowi, że jego żona przechadza się rano po lesie z młodym człowiekiem nie obawiając się rosy? Trzeba mieć na to ciepłe nóżki!...
— Generał, generał, rzekł Kuternoga. Z generałem możnaby zrobić wszystko co się zechce; ale Michaud podbija mu bębenka... Utrapieniec! Głupiec który nie zna swego rzemiosła; za moich czasów wszystko szło zupełnie inaczej.
— Och! rzekł Tonsard, to były dobre czasy dla wszystkich... powiedz Vaudoyer?
— To pewna, odparł, że gdyby Michauda nie stało, bylibyśmy spokojniejsi.
— Dosyć gawędy, rzekł Tonsard, pogadamy o tem później przy księżycu, w polu.
Pod koniec października, hrabina wyjechała i zostawiła generała w Aigues; miał wrócić do Paryża znacznie później. Pani nie chciała stracić pierwszego przedstawienia w teatrze Włoskim, czuła się zresztą sama, nudziła się, nie miała już towarzystwa Emila, który pomagał jej spędzać czas, kiedy generał uganiał po wsi i załatwiał interesy.
Listopad, była to istna zima, ciemna i szara, przeplatana mrozem i odwilżą, śniegiem i deszczem. Spra-