Pewnej soboty wieczór, Kuternoga, Bonnebault, Godain, Tonsard, jego córki, żona, stary Fourchon, Vaudoyer i kilku robotników wieczerzało w karczmie. Księżyc świecił blado, był silny mróz od którego ziemia robi się sucha; pierwszy śnieg stopniał, tak więc kroki człowieka w polu nie zostawiały śladów, przy pomocy których zdobywa się w poważnych wypadkach poszlaki zbrodni. Jedli potrawkę z zająca pochwyconego w sidła, śmieli się, pili, było to nazajutrz po ślubie Godainowej, którą miało się odprowadzić do domu. Dom jej był niedaleko domu Kuternogi. Kiedy Rigou sprzedawał mórg ziemi, to dlatego, że był odosobniony i blisko lasu. Kuternoga i Vaudoyer wzięli swoje fuzje aby odprowadzić pannę młodą; ale cała wieś spała, nie widać było ani jednego światła. Tylko to wesele czuwało i robiło hałas jak wszyscy djabli. W tej chwili weszła stara Bonnebault, każdy popatrzał na nią.
— Zdaje się, rzekła do ucha Tonsarda i jego synów, że kobita zacznie rodzić. On osiodłał konia i pojedzie po doktora Gourdon do Soulanges.
— Siadajcie, matko, rzekł Tonsard, który ustąpił jej miejsca przy stole i poszedł się położyć na ławie.
Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/236
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ IX.
KATASTROFA.