Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/238

Ta strona została przepisana.

wóz, poczta, żandarmi, słowem ktokolwiek, damy głuchy strzał w ziemię.
— A jeśli go chybię?...
— Ma rację, rzekł Kuternoga, ja jestem lepszy strzelec niż ty, Vaudoyer, pójdę z tobą, Bonnebault mnie zastąpi, krzyknie, to lepiej słychać, a mniej jest podejrzane.
Wszyscy trzej wrócili do izby, zabawa szła swoim torem; tylko o jedenastej, Vaudoyer, Kuternoga, Tonsard i Bonnebault wyszli z fuzjami, tak że żadna z kobiet nie zwróciła na to uwagi. Wrócili zresztą w trzy kwadranse potem i pili aż do pierwszej z rana. Dwie Tonsardki, ich matka i stara Bonnebault tyle dali pić młynarzowi, robotnikom i dwom chłopom, zarówno jak Fourchonowi, ojcu Tonsardowej, że leżeli na ziemi i chrapali w chwili gdy czterej biesiadnicy wyszli; za ich powrotem, pobudzono śpiących z których każdy leżał na tem samem miejscu.
Podczas gdy orgja szła w najlepsze, dom państwa Michaud przechodził najstraszliwsze wzruszenia. Olimpja dostała pierwszych bólów, mąż myśląc że już zaczyna się poród, pojechał natychmiast pędem po lekarza. Ale skoro tylko Michaud wyjechał, bóle biednej kobiety uspokoiły się natychmiast; myśl jej bowiem tak była przejęta niebezpieczeństwami, jakie mogły grozić mężowi o tej godzinie w okolicy wrogiej i pełnej zdeterminowanych hultajów, że ta męka duszy była dość silna aby uśmierzyć i zahamować odrazu cierpienia fizyczne. Daremnie służąca przedstawiała pani, że jej obawy są urojone; rzekłbyś