Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/245

Ta strona została przepisana.

— Ja, cofać się przed chłopami, kiedy nie cofnąłem się nawet przed Dunajem!
— Tak, ale gdzie są pańscy kirasjerzy? rzekł Blondet.
— Taki piękny majątek!...
— Dostanie pan dziś za niego więcej niż dwa miljony!
— Sam zamek musiał kosztować tyle, rzekł pan de Troisville.
— Jedna z najpiękniejszych posiadłości jakie istnieją na dwadzieścia mil w około! rzekł podprefekt, ale znajdzie pan jeszcze ładniejsze w okolicach Paryża.
— Ile to daje renty, dwa miljony? spytała hrabina.
— Dziś, około ośmdziesięciu tysięcy franków, odparł Blondet.
— Aigues nie przynoszą gotówką ani trzydziestu tysięcy, rzekła hrabina, a i to, w ciągu tych lat, zrobiłeś olbrzymie wkłady, otoczyłeś lasy rowem...
— Można mieć dzisiaj, rzekł Blondet, królewski pałac za czterysta tysięcy franków w okolicach Paryża. Kupuje się poprostu szaleństwo cudze.
— Myślałem, że ci zależy na Aigues? rzekł hrabia do żony.
— Czy nie czujesz, że tysiąc razy więcej zależy mi na twojem życiu, odparła. Zresztą, od śmierci mojej biednej Olimpji, od czasu zamordowania Michauda, ta okolica stała mi się wstrętna; każda spot-