Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/26

Ta strona została przepisana.

storja bardzo wzruszyła. Taki już widać los tej małej, być przybranem dzieckiem państwa z Aigues. W swoim czasie, stary Niseron dostał z zamku wyprawkę i trochę pieniędzy dla niej.
W tej chwili, z okna przy którem stały, hrabina i Olimpja ujrzały Michauda zbliżającego się do księdza Brossette i do Emila, którzy przechadzali się rozmawiając w dużym kręgu wysypanym piaskiem.
— Gdzież ona jest? rzekła hrabina, obudziłaś we mnie szaloną ochotę zobaczenia jej...
— Poszła zanieść mleko pannie Gaillard, przy bramie, musi być już blisko, bo będzie przeszło godzina jak wyszła...
— Więc dobrze, pójdę z tymi panami naprzeciwko, rzekła pani de Montcornet schodząc.
W chwili gdy hrabina rozwijała parasolkę, Michaud wysunął się aby jej powiedzieć, że generał zozostawi ją prawdopodobnie samą na dwa dni.
— Panie Michaud, rzekła żywo hrabina, niech mnie pan nie zwodzi, tu się dzieje coś ważnego. Pańska żona boi się, i jeżeli jest wielu ludzi podobnych do starego Fourchon, niepodobna mieszkać w tych stronach...
— Gdyby tak było, proszę pani, nie chodzilibyśmy po świecie, odparł Michaud śmiejąc się, bo nas łatwo jest się pozbyć. Chłopi wrzeszczą, to i wszystko. Ale żeby mieli przejść od krzyku do czynu, od przestępstwa do zbrodni, na to zanadto cenią życie, wolność... Olimpja musiała pani powtórzyć gadania, które ją przestraszyły, ale ona jest w stanie,