Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/27

Ta strona została przepisana.

w którym można przestraszyć się snu, dodał biorąc żonę pod ramię i przyciskając je znacząco, dając jej do zrozumienia aby milczała na przyszłość.
— Cornevin! Juljo! zawołała pani Michaud, która ujrzała niebawem głowę starej kucharki w oknie, idę parę kroków, czuwajcie nad domem.
Dwa olbrzymie psy, które zaczęły wyć, okazały, iż załoga bramy Avonne jest dość silna. Słysząc te psy, stary Cornevin wyszedł z gąszcza i ukazał swą głowę, jedną z tych, jakie spotyka się jedynie w Perche. Cornevin musiał być Szuanem w roku 1794 i 1799.
Wszyscy towarzyszyli hrabinie jedną z sześciu alej leśnych, wiodącą wprost do bramy Couches tuż koło Srebrnego Potoku. Pani de Montcornet szła naprzód z Blondetem. Ksiądz, Michaud i jego żona mówili z sobą z cicha o spotkaniu, które objawiło dziedziczce stan okolicy.
— Może to opatrznościowe, mówił proboszcz, bo, jeśli dziedziczka zechce, zdołamy zapomocą dobrodziejstw i łagodności odmienić tych ludzi...
O sześćset kroków od dworku nad strumieniem, hrabina ujrzała na ścieżce rozbity garnek gliniany i rozlane mleko.
— Co się stało małej?... rzekła wołając Michauda i jego żonę, którzy już wracali.
— Nieszczęście, jak Piotrusi w bajce Lafontaine‘a, odparł Blondet.
— Nie, biedne dziecko musiał ktoś zaskoczyć