Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/33

Ta strona została przepisana.

wną nadzieję Tonsardowi i jego synowi. Ten zbiegły mnich, do którego Katarzyna, bardzo oddana bratu, zachodziła od czasu do czasu, radził zwrócić się do hrabiny i do generała.
— Będzie może rad oddać wam tę usługę, aby was ugłaskać; zawsze to będzie zdobycz na nieprzyjacielu, rzekł Katarzynie straszliwy teść prokuratora. Jeżeli Tapicer odmówi, wówczas zobaczymy.
W przewidywaniach Rigou, odmowa generała miała pomnożyć winy obszarnika wobec chłopów i zyskać koalicji nową wdzięczność ze strony Tonsardów, w razie gdyby jego chytrość podsunęła byłemu merowi sposób uwolnienia Mikołaja.
Mikołaj, który miał za kilka dni stawać przed komisją, mało pokładał nadziei w protekcji generała, z przyczyny pretensji dworu do rodziny Tonsard. Namiętność jego, lub, jeśli wolicie, jego upór, jego kaprys do Pechiny tak dalece wzmogły się na myśl o tym wyjeździe, który nie zostawiał mu już czasu na to aby ją uwieść, że postanowił spróbować gwałtu. Wzgarda, jaką to dziecko, poza energicznym oporem, okazywało swemu prześladowcy, obudziła w tym wiejskim lowelasie nienawiść, której wściekłość równa była jego żądzy. Od trzech dni czatował na Pechinę; biedne zaś dziecko wiedziało, że ją tropią. Istniało między Mikołajem a jego ofiarą to samo czucie, co między myśliwym a zwierzyną. Kiedy Pechina wysuwała się o kilka kroków za kratę, spostrzegała głowę Mikołaja w alei równoległej do murów parkowych albo na moście. Mogłaby się uwol-