Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/34

Ta strona została przepisana.

nić od wstrętnego pościgu, skarżyć się dziadkowi, ale wszystkie dziewczyny, nawet najnaiwniejsze, przez osobliwy, może instynktowny lęk, boją się w tego rodzaju przygodach zwierzyć się swoim naturalnym obrońcom.
Genowefa słyszała, jak ojciec Niseron poprzysięgał, że zabije człowieka — ktokolwiekby on był — któryby tknął jego wnuczkę: tak brzmiały jego słowa. Starzec sądził, że dziecku temu będzie ochroną biała aureola siedemdziesięciu lat jego uczciwości. Perspektywa straszliwych dramatów dosyć przeraża gorącą wyobraźnię młodych dziewczyn, tak iż niema potrzeby zanurzać się wgłąb ich serca, aby w niem znaleźć liczne i ciekawe racje, które im kładą wówczas na ustach pieczęć milczenia.
W chwili gdy miała zanieść mleko, posłane przez panią Michaud córce Gaillarda, strażnikowi bramy Couches, którego krowa się ocieliła, Pechina, nim puściła się w drogę, rozejrzała się dobrze dokoła, jak kotka która wychodzi z domu. Nie ujrzała nigdzie śladu Mikołaja, wsłuchała się w ciszę, jak powiada poeta, i nie słysząc nic, pomyślała że w tej chwili hultaj jest na robocie. Chłopi zaczynali żąć żyto, pierwsi bowiem zbierali na swoich działkach, aby móc zarobić duże dniówki jakie płacono żniwiarzom. Ale Mikołaj nie był człowiekiem któryby żałował dwudniowej płacy, tembardziej, że opuszczał wieś po jarmarku w Soulanges i że zostać żołnierzem to znaczy dla chłopa rozpocząć nowe życie.
Kiedy Pechina z dzbankiem na głowie uszła poło-