Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/37

Ta strona została przepisana.

jest córką bogatego stolarza!... Nigdy nie byłaś w Tivoli w Soulanges, u Socquarda? chodź tam, zobaczysz tam to państwo! Zrozumiesz wtedy, że ledwie są warci tych pieniędzy, które się im wyciąga, kiedy my ich nabieramy! Przyjdźże tego roku na jarmark.
— Powiadają, że to piękne, jarmark w Soulanges! wykrzyknęła naiwnie Pechina.
— Powiem ci co to jest w dwóch słowach, odparła Katarzyna. Gapią się tam na dziewczynę, kiedy jest ładna. Nacóż się zda być taką ładną jak ty, jeśli nie na to, żeby chłopcy się gapiły? Och, kiedy ja usłyszałam pierwszy raz: „Co za ładny kawał dziewczyny“ krew się zapaliła we mnie. To było u Socquarda na tańcach; mój dziadek, który grał na klarnecie, aż się uśmiechnął. Tivoli wydało mi się wielkie i piękne jak niebo; ale bo też, moje dziecko, całe jest oświetlone lustrzanemi kinkietami; możnaby myśleć, że człowiek jest w raju. Panowie z Soulanges, z Auxerre i z La-Ville-aux-Fayes wszyscy są tam. Od tego wieczora, zawsze lubiłam miejsce, gdzie to zdanie zabrzmiało mi w uszach niby muzyka wojskowa. Człowiekby oddał duszę, aby to usłyszeć, moje dziecko, z ust człowieka którego się kocha!....
— Tak, może, odparła Pechina zamyślona.
— Chodźże tam posłuchać tych męskich błogosławieństw, nie zbraknie ci ich! wykrzyknęła Katarzyna. Bo, kiedy dziewucha jest ładna jak ty, może tam znaleźć piękny los!... Syn pana Lupin, Amaury, który ma frak ze złotemi guzikami, mógłby się oświadczyć o ciebie! To jeszcze nie wszystko, nie! Gdybyś wie-