Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/51

Ta strona została przepisana.

czyć wydatkom, hulankom, zbytkom wszelkiego rodzaju, wynikłym z uczęszczania do kawiarni w miasteczku.
Mimo swej twarzy okrągłej, płaskiej, dość przystojnej na pierwszy rzut oka, hultaj ten miał coś złowrogiego. Miał coś szczególnego w oczach; nie zezował, ale oczy nie poruszały się zgodnie. Wada ta, mimo że lekka, dawała jego spojrzeniu wyraz mętny, niepokojący, zwłaszcza iż w grze czoła i brwi można było wyczytać nikczemność charakteru i skłonność do plugastwa.
Z tchórzostwem jest jak z odwagą: są różne jego rodzaje. Bonnebault, który byłby się bił jak najdzielniejszy żołnierz, był słaby wobec swoich przywar i zachceń. Był leniwy jak jaszczurka, energiczny tylko w swoich kaprysach, bez żadnej delikatności, zarazem hardy i nikczemny, zdolny do wszystkiego i gnuśny. Szczęście tego pożeracza serc i pieczeni, aby się posłużyć wojskowem wyrażeniem, polegało na tem, aby robić źle i wyrządzać szkodę. Na wsi, charakter taki jest równie złym przykładem jak w pułku. Bonnebault chciał, jak Tonsard i jak Fourchon, dobrze żyć i nic nie robić. Toteż ułożył sobie plan. Wyzyskując swoje powaby z coraz większem powodzeniem, i swój talent do bilardu z rozmaitem szczęściem, bywalec ten Kawiarni Pokojowej pochlebiał sobie, że się ożeni z czasem z panną Aglae Socquard, jedyną córką starego Socquard, właściciela tego zakładu, który, na małą skalę, był w Sou-