Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/52

Ta strona została przepisana.

langes — jak to zobaczymy niebawem — tem, czem jest Ranelagh w lasku Bulońskim.
Zostać właścicielem kawiarni, przedsiębiorcą balu publicznego, ten piękny los zdawał się w istocie marszałkowską buławą próżniactwa. Te obyczaje, to życie i ten charakter były tak plugawo wypisane na twarzy nicponia, że hrabina wydała krzyk na widok tej pary, która uczyniła na niej wrażenie pary wężów.
Marja, rozkochana w Bonnebaulcie, byłaby ukradła dla niego. Ten wąsik, ta dezinwoltura trębacza, ten gest fanfarona zapadły jej w serce tak jak wzięcie, ton, maniery de Marsaya podobają się ładnej Paryżance. Każda sfera ma swoją dystynkcję. Zazdrosna Marja odtrącała Amauryego, tego drugiego fircyka z małego miasteczka, chciała być panią Bonnebault!
— Hop, hop! co tam? idziecie?... krzyknęli zdaleka Katarzyna i Mikołaj, spostrzegając Marję i Bonnebaulta.
Ten ostry krzyk rozległ się w lesie jak hasło dzikich.
Widząc tych dwoje, Michaud zadrżał, wyrzucał sobie żywo swoje odezwanie. Jeżeli Bonnebault i Marja słyszeli, mogło stąd wyniknąć jedynie nieszczęście. Ten drobny napozór fakt w chwili zaostrzenia stosunków między Aigues a chłopami, miał mieć rozstrzygający wpływ, tak jak w bitwach zwycięstwo lub klęska zależą od potoku, który pasterz