Strona:PL Balzac - Chłopi. T. 2.djvu/56

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XII.
JAKO KARCZMA JEST PARLAMENTEM LUDU.

Krzycząc w niebogłosy, stara Tonsard ściągnęła kilka osób z Blangy ciekawych wiedzieć co się dzieje Pod Wiechą, od wsi bowiem do karczmy jest nie dalej niż od karczmy do bramy Blangy. Jednym z ciekawych był właśnie stary Niseron, dziadek Pechiny, który, oddzwoniwszy drugi Anioł Pański, wracał aby obrobić kilka krzaków wina, swój ostatni kawałek ziemi.
Zgięty od pracy, z białą twarzą, srebrnemi włosami, ten stary winiarz skupiający w sobie całą uczciwość gminy, był, w czasie Rewolucji, przewodniczącym klubu Jakobinów w La-Ville-aux-Fayes, i przysięgłym w miejscowym trybunale rewolucyjnym. Jan Franciszek Niseron, człowiek z kruszcu z jakiego byli apostołowie, przedstawiał ów tradycyjny portret świętego Piotra, któremu wszyscy malarze dali kwadratowe czoło ludu, obfite kędzierzawe włosy pracownika, muskuły proletarjusza, cerę rybaka, wydatny nos, nieco drwiące usta urągające nieszczęściu, wreszcie postawę siłacza który rąbie drwa w sąsiednim lesie aby zgotować obiad, podczas gdy mędrkowie rozprawiają.